Gdyby Szpilmacherzy wygrali z Kuźnikami mieliby sześć punktów przewagi i wygraną w bezpośrednim pojedynku z najpoważniejszym kandydatem do tytułu, po wczorajszym meczu sprawa tytułu jest w dalszym ciągu otwarta. Słabą formę zaprezentowali też mistrzowie w pojedynku z Pandą Wrocław gdzie mimo przewagi Pandy to Szpilamcherzy okazali się lepsi. Pierwsze zwycięstwo odnotował Astech, który pokonał Kakę Demona 3:2. W drugiej lidze FC Wrocławleiro rozgromiło FC Lions 14:0 !
FC Wrocławleiro rozgromiło osłabionych FC Lions, którzy przybyli na Sarbinowską w czteroosobowym składzie aż 14:0. W takiej sytuacji beniaminek nie miał problemów z pokonaniem spadkowicza, który zbliża się małymi krokami do gry w III lidze. Sześć bramek w tym spotkaniu zdobył Krzysztof Kozłowski, trzy Piotr Wierzchowski, po dwa trafienia zaliczyli Rafał Mackiewicz oraz Krzysztof Gawęda natomiast jedno Adam Hurkasiewicz. FC Wrocławleiro znacznie awansował w tabeli II ligi i wyraźnie poprawił bilans bramkowy.
Mocno osłabione FC Lions zostało rozgromione przez beniaminka.
Szpilmacherzy nie mieli dnia co wyraźnie można było zaobserwować już w pierwszym meczu jaki rozegrali w poniedziałek. Mimo zwycięstwa 2:1 nad Pandą Wrocław to właśnie beniaminek pierwszej ligi był drużyną lepszą. Szybko strzelone bramki ustawiły wynik spotkania. Najpierw bramkarza Pandy pokonał Krzysztof Jonczys a chwilę później Łukasz Hauzer. Panda Wrocław atakowała w celu odrobienia strat a bramkę kontaktową strzeliła z rzutu karnego, którego pewnym wykonawcą okazał się Paweł Dudzik. Druga połowa rozpoczęła się od ataku Pandy a Szpilmacherzy mogli mówić o wielkim szczęściu gdy piłka albo mijała ich bramkę albo obronną ręką z pojedynków z napastnikami rywala wychodził Hubert Kut. Na 3 min. przed końcem za faul przed polem karnym czerwoną kartkę ujrzał bramkarz Pandy Wrocław Andrzej Mankiewicz co wykluczy go z gry w najbliższym spotkaniu ligowym przeciwko Żarowi Tropików. Mankiewicza zastąpił Benedyktowicz a wynik nie uległ już zmianie. Szpilmacherzy mimo słabej gry dopisali kolejne trzy punkty na swoje konto.
Panda Wrocław mimo przewagi uległa Szpilmacherom 1:2
Nie takie "diabły" straszne jak o nich piszą. Do meczu z Kaka Demona zawodnicy Astechu wyszli mocno zmotywowani gdyż porażka przekreślałaby już szansę na utrzymanie w I lidze. W obfitym deszczu rozpoczęła się walka o pierwsze zwycięstwo dla Astechu i kolejne dla Kaki. Brązowi medaliści WLPNS wypracowali sobie trzy groźne sytuacje podbramkowe lecz albo piłka minimalnie mijała bramkę Astechu albo dobrze bronił Dominik Urbański. Czwartą okazję na bramkę zamienił Dariusz Wilgos, który mocnym strzałem pokonał bramkarza Astechu. "Żółto-niebiescy" po kilku minutach zdołali wyrównać po golu Adriana Tatko. Remisem 1:1 zakończyła się pierwsza połowa meczu. W drugiej części już w 2 min. groźną akcję przeprowadził Astech lecz Ireneusz Augustyniak nie zdecydował się na strzał w najlepszym do tego momencie i akcja zakończyła się niepowodzeniem. W 28 min. mocnym strzałem z ostrego konta na bramkę Kaki popisał się Adrian Tatko a wypuszczoną przez Jakuba Masztalerza piłkę do pustej bramki skierował Marcin Wiktrorowski. Kaka próbowała odrobić straty ale rewelacyjnie spisywała się defensywa Astechu z Marcinem Milczanowskim i Robertem Śnieżkiem na czele. Na duże wyróżnienie zasługuje też Adam Palutkiewicz, który wyprowadził kilka groźnych akcji dla "żółto-niebieskich". W 32 min. na 3:1 podwyższył ponownie Tatko i Astech zdecydował się na wzmocnienie defensywy. "pomarańczowe diabły" odpowiedziały już tylko jedną bramką, której autorem był Hubert Leja. Więcej na temat tego meczu przeczytacie na tronie Kaka Deomana.
Kaka Demona - Astech 2:3
Adrian Tatko pokonał Jakuba Masztalerza dwukrotnie.
Wspaniałe widowisko zaprezentowały nam na zakończenie drużyny, które są głównymi faworytami do zdobycia tytułu mistrzowskiego w tym sezonie. Na przeciw siebie stanęli mistrz i wicemistrz WLPNS. Kuźniki w pełni wykorzystali słabą formę Szpilmacherów i już od pierwszych minut ruszyli do ataku na bramkę Huberta Kuta. Już pierwsza groźniejsza akcja zakończyła się sukcesem i gola na 1:0 w 6 min. strzelił Marcin Musielak. Szpilmachrzy nie mogli opuścić własnej połowy nawet po wznowieniu gry po stracie bramki a Kuźniki nie poprzestały na jednej bramce. Dwie minuty później niepilnowany Musielak podwyższył na 2:0. W szeregach mistrzów widoczny był brak najlepszego ich strzelca Marcina Grabowskiego i choć Szpilmacherom wreszcie udało się wyprowadzić groźną kontrę na wysokości zadania stanął Michał Sikora broniąc groźny strzał Arkadiusza Gołosa. W 10 min. meczu po faulu w polu karnym na Piotrze Krawczyku sędzia podyktował rzut karny, który na trzecią bramkę zamienił Marcin Musielak. Paweł Kalinowski i jego koledzy ruszyli do odrabiania strat i dopiero w 19 min. Sikorę pokonał Jarosław Sapa. W drugiej połowie gra już się wyrównała i nie brakowało sytuacji podbramkowych po obu stronach. Najdogodniejszą dla Szpilmacherów zażegnał fantastyczną obroną Michał Sikora gdy piłka po mocnym strzale Krzysztofa Kalinowskiego odbiła się od obrońcy Kuźnik i zmierzała w kierunku okienka bramki. Sędzia musiał też sięgnąć dwukrotnie po żółty kartonik wysyłając najpierw Marcina Musielaka a później Tomasza Placzyńskiego na karę 2 min. Niestety Szpilmacherzy nie potrafili wykorzystać przewagi w pierwszym przypadku, natomiast w drugim po akcji prawą stroną i wstrzeleniu piłki w pole karne, piłkę do własnej bramki skierował obrońca Kuźnik Konrad Szmidt. Była to 39 min. spotkania a na kolejne bramki brakło już czasu. Kuźniki po zwycięstwie nad Szpilmacherami mają dużą szansę na mistrzowski tytuł w tym sezonie, warunkiem jest zwycięstwo we wszystkich pozostałych meczach w przypadku wszystkich zwycięstw Szpilmacherów. W takiej sytuacji o tytule może zadecydować bezpośredni pojedynek. Mamy nadzieję, że w tym sezonie walka o to trofeum będzie toczyć się do ostatniej kolejki. Z całą pewnością obu drużynom sprawy nie ułatwią FC Baracuda i Casinos Poland. Więcej na temat tego meczu można przeczytać na stronie Szpilmacherów.
Łukasz Fuławka (Szpilmacherzy)
Kuźniki - Szpilmacherzy 3:2
Hubert Kut pokonany trzykrotnie przez Marcina Musielaka.
Marcin Musielak na długo pozostanie w pamięci Huberta Kuta i jego drużyny
Mimo fatalnej pogody "meczowi na szczycie" przyglądali się
zawodnicy Astechu, Casinos Poland oraz Śródmieścia.
Szymon Trojanowski, Ireneusz Augustyniak i Rafał Osowski (ASTECH)
"BY GRAŁO SIĘ LEPIEJ !" z piłkarskimi pozdrowieniami Organizatorzy